Delikatna boleniówka o drobnej, migotliwej pracy, zaprojektowana na najtrudniejsze dni sezonu. Hunter Goblin to wobler polecany wtedy, gdy bolenie są wyjątkowo czujne, a każde głośniejsze lądowanie przynęty w wodzie potrafi spalić miejscówkę. Dzięki smukłemu korpusowi, stonowanemu obciążeniu i subtelnej akcji, Goblin pozwala cicho „postawić” przynętę w nurcie i zaskoczyć nerwowego drapieżnika, zanim zdąży uciec z żerowiska.
Choć został stworzony głównie z myślą o rzecznej boleniówce, Hunter Goblin bardzo często pada również łupem szczupaków, zwłaszcza tych polujących w toni lub patrolujących przełamania głębokości. Migotliwa praca korpusu oraz naturalna sylwetka sprawiają, że wobler jest skuteczny także poza typowymi miejscami boleniowymi.
Woblery Hunter Goblin należą do kategorii delikatnych, cichych przynęt, które najlepiej sprawdzają się wtedy, gdy na powierzchni nie widać ani nie słychać ataków ryb, a drapieżniki żerują ostrożnie, analizując każdy szczegół przepływającej ofiary. Właśnie w takie dni Goblin potrafi zrobić różnicę – szybko wchodzi w pracę, prowadzi się stabilnie zarówno z nurtem, jak i pod prąd, a przy przyspieszeniu zaczyna wyraźnie migać bokami, prowokując bolenia do agresywnego brania.
Lekka konstrukcja, dobre wyważenie oraz tonący charakter przynęty zapewniają dużą kontrolę głębokości prowadzenia i swobodne obławianie rynien, opasek oraz przelewów – miejsc, w których bolenie i szczupaki często trzymają się mimo braku widocznej aktywności na powierzchni.
Firma Hunter Polska została założona 1 maja 2010 roku, choć już od listopada 2009 rozpoczęliśmy produkcję skutecznych woblerów Hunter. Ich twórcą jest Andrzej Lipiński – doskonały wędkarz, wieloletni członek kadry Polski i Mistrz Świata, a przy tym niezwykle skromny, uczciwy i życzliwy człowiek. O jego wędkarskich osiągnięciach można pisać długo, ale on sam z większym sentymentem wspomina pierwszego pstrąga, klenia czy bolenia złowionego świadomie. Łowi od dziecka, a swoją przygodę z ręcznym struganiem woblerów rozpoczął około 1995 roku.
Nazywam się Tomasz Skowronek. Pierwszego okonia złowiłem w wieku pięciu lat – na „drabinkę”, ciężarek odlany z łyżki i kawałek rosówki. W Świnoujściu łowił wówczas każdy – to była codzienność nad Kanałem Piastowskim. Od tamtej pory wędkarstwo stało się ważną częścią mojego życia, a możliwość połączenia pasji z pracą jest dla mnie czymś wyjątkowym.